Po warsztatach zielarskich zdecydowałam przestać używać kupnych kremów. Na razie kremów. Mam już trochę doświadczenia. Przyroda daje tyle naturalnych możliwości. Może nie wszystkie zrobione kremy są takie jak z półek sklepowych ale są moje i wiem co jest w środku. W słoiku nie mam dziesiątków składników dodających zapachu, puszystości, bieli, trwałości i innych tzw. Walorów. Używam głównie oliwy lub oleju na zimno tłoczonego, żywicy cedrowej, wosku, który pracowicie zrobiły nasze pszczoły, zrobionego przeze mnie maceratu, wody czerpanej bezpośrednio z ziemi, gliceryny roślinnej, witaminy E, czasem kilku kropel olejku z cytryny, jaśminowego, trawy cytrynowej (z dobrej sprawdzonej firmy).
Teraz kolej na zrobienie mydeł.